środa, 14 października 2009

10月15日 czyli "nigdy nie myślałam, że..." po raz (no właśnie, który....?!???)

Pisałam o tym wielokrotnie...Jedna z moich kochanych współlokatorek zawsze mi dokuczała ("Nigdy nie mów nigdy, Adula, jeszcze zobaczysz...")...Somewhere deep inside wiedziałam przecież, że takie mówienie, czy myślenie się mści...Jakoś się tylko połowicznie mściło w Polsce, postanowiło za to się rozbuchać w Japonii...Nie umiem nawet wymienić rzeczy, które zrobiłam w Japonii, a o których kiedyś nigdy bym nie pomyślała, no albo po prostu I wouldn't see myself in the picture, no bo to w końcu nie chodzi o rzeczy z gatunku sex, drugs and rock&roll :P
Tyle ich było...Zabijanie karaluchów z zimną (prawie;) krawią, pójście na karaoke, śpiewanie przebojów z lat osiemdziesiątych na głos w japońskim autobusie (bo w nich się nawet komórek nie używa; to z Mauricio kiedyś tak śpiewaliśmy w drodze powrotnej przeboje z dzieciństwa:), modlenie się w buddyjskich świątyniach, a nawet w japońskim meczecie (po prawdzie łatwiej tam trafić niż do kościoła katolickiego!), jedzenie dziwnych rzeczy, a la pączek z curry czy słone mini-pączki z ośmiornicy - słynny przysmak Osaki (bleee...nie polecam, chyba, że ktoś lubi gryźć taką chrząstkową gumę...), tańczenie salsy, czy....pójście na reagge'owo-niewiadomojaki koncert MTV live, które to wydarzenie nastąpiło wczoraj....

Może ktoś z czytających wie, kto to Sean Paul...(to była największa gwiazda wieczoru, ten akurat chyba nie reagge...ale bo ja wiem;) Ja nie wiedziałam, na koncert poszłam, bo dostaliśmy darmowe bilety od znajomego Roberto (Roberto to zaprzyjaźniony z nami Meksykanin, nie wiem, czy gdzieś wcześniej się pojawił na zdjęciu, ale na pewno w opowieści o salsa klubie:)
Ogólnie wieczór był bardzo udany, nigdy, naprawdę nigdy, nie widziałam siebie próbującej się gibać w rytmie reagge, ale muszę powiedzieć, że było to fajne doświadczenie i bawiłam się lepiej, niż bym przypuszczała. Co jest chyba potwierdzeniem dwóch tez: pierwszej o tym, że każde doświadczenie jest pożyteczne i dobre, a drugiej, że nie ważne gdzie, ważne z kim:) No a towarzystwo, jak się śmiałam do Kuby, miałam doborowe - trzech przystojnych i inteligentnych mężczyzn:D

W tle widać plakat MTV live...Ponoć potem to pokazywali w japońskiej MTV, no ale nie wiem, czy się żeśmy załapali w kadr, chociaż Roberto i Kuba wysocy na tle Japończyków, więc się mogli wyróżniać....(poniżej: Roberto, Kuba, ja, Mauricio)




Na tym zdjęciu cała ekipa, wreszcie mogę pokazać, jak ubierają się Japonki, gdy na dworze 18 stopni (ruska czapka uszatka i mini spódniczka - kwintesencja japońskiej mody!!!!)

Na koncercie reagge opowieść się nie kończy, bo w tym tygodniu zaliczam same muzyczne imprezy, kto mnie zna (no a kto czyta, to raczej mnie zna:))) ten wie, że nie jest to aż tak typowe:))) Delikatnie rzecz ujmując. W poniedziałek był WIELKI KONCERT, czyli Beyonce live in Japan (a konkretnie live in Kobe). Ciekawa jestem, czy ktokolwiek z was lubi Beyonce, najbardziej chyba obstawiam Anulka, Ciebie...Do sobotniej muzyki jaką nam puszczałaś do sprzątania mieszkania bardzo mi ona pasuje:D No ale może się okaże, że ukrytych fanów Beyonce znam bardzo wielu, tylko że oni, tak jak i ja, dotychczas się nie ujawniali. Prawda jest taka, że sama z siebie nigdy bym się na ten koncert nie wybrała, ale Kuba szukał kogoś, kto by chciał pójść, a ja chciałam iść na jakiś koncert albo coś, bo cierpię w Japonii na brak wydarzeń pod tytułem kino, teatr, etc...Tak, żeby właśnie kupić bilety i gdzieś pójść, niekoniecznie na koncert muzyki klasycznej, bo o to tu najłatwiej akurat, jeśli chodzi o opcje rozrywkowe. Do kina Japończycy nie chodzą...nie dziwota, bo kino, nawet bilet studencki, kosztuje tak 50 PLN. Plus kin nie ma tak dużo jak w Europie, mam wrażenie, Japończycy wolą DVD. Miesiąc temu zakupiliśmy bilety, miała iść jeszcze z nami Jana, ale z jej ramieniem wciąż nie jest dobrze (strasznie jej się babrze ta rana, teraz znów w Wakayamie musi chodzić codziennie do szpitala...), tak więc koniec końców wybraliśmy się tylko we dwójkę. Było naprawdę super, zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie lubią chodzić na koncerty, chociaż zawsze wydawało mi się to takie DZIWNE....(lepiej późno niż wcale, prawda?)

Przed wejściem do hali....Pamiątkowe zdjęcia, a co!


A to Beyonce podczas wykonywania jednej z moich ulubionych piosenek "Irreplaceable", kto nie zna, niech posłucha, rewelacyjna piosenka i tekst też!

Dla zainteresowanych, ostatnio zamieszczam sporo muzyki na facebooku, jakby ktoś chciał posłuchać albo pokomentować...Zaczęło się od jakiś takich gier z tutejszymi ludźmi pod tytułem "każdy wybiera jedną piosenkę" albo "piosenka przewodnia na dziś"...No i tak mi jakoś zostało, że się ostatnio muzycznie rozwijam:P Jak nigdy dotąd, chyba;)
Anyways, mam nadzieję, że post się doczeka jakiś komentarzy i odzewu, bo dużo osób mi ostatnio narzekało, że mało piszę, no więc po pracowitym poranku, spędzonym nad tym postem, liczę na feedback w postaci wszelakiej!

Jeszcze małe wstawki serialowo-prywatne...O ile szósty sezon Grey's mnie trochę rozczarowywuje po genialnym piątym (Goś, jeszcze raz dziękuję Ci za płytki!!!!), szósty sezon House'a zachwyca (odwrotnie niż piąty, którego oglądanie zarzuciłam w połowie serii)!!!
Maj, co sądzisz o pierwszym odcinku serii????? Kto jeszcze widział, niech skomentuje....dla mnie to było prawie jak illumination....
BTW, Maj, za genialny jak zwykle mail baaaardzo dziękuję, szykuję się od dwóch tygodni do odpisania równie obszernie i porządnie a tymczasem na forum gratuluję dostania się na studia doktoranckie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja właśnie wypełniam w Japonii jakieś papiery, żeby zostawić sobie furtkę i opcję zrobienia doktoratu tutaj, ale pojęcia nie mam jak to się skończy i jaką decyzję podejmę...
Piotrek, dziękuję za dodanie mnie do znajomych skypowych (a co Ty robisz w Korei? Nie mogłeś na jakieś szkolenie do Japonii zawitać??)
Jak jestem przy doktoratach: Kingulina!!!!!Nie pochwaliłaś się, ale Karola mi się pochwaliła za Ciebie!!!!!!!You rock, girl!!!! Napisz coś kiedyś, co???
Karolka, trzymam kciuki od rana za dzisiejszy egzamin!!!!!! Pamiętaj, dla mnie i tak jesteś wielka, ja do tego etapu w życiu nie dojdę, myślę....(kto inteligentny, będzie wiedział, o co chodzi;)
Zagat, baw się dobrze w Tajlandii, myślę dużo o Was i żałuję, że tak blisko, a nie wpadniecie z wizytą:(( Tylko dwie godziny samolotem...
Peczyzerko, Beyonce ma na mnie taki właśnie efekt jak nasze "ceremonie oskarów":D Pamiętam o Twoich sprawach i trzymam kciuki!!!!
Anulka (warszawska:), mam nadzieję, że się już czujesz trochę lepiej (potato salad, potato salad), do usłyszenia ponownie na skypie - to było takie fajne, jak za starych, dobrych czasów...
Anulka (paryska:) - A propos Twojej wiadomości...ano tak, dobrze mi w Japonii, ale wiesz...tęsknię często za Paryżem, naprawdę, mimo że jak tam byłam, to byłam raczej smutna...no ale coś w tym mieście i kraju jest, więc chyba jeszcze kiedyś tam wrócę:) ściskam Cię bardzo, bardzo mocno (i uwierz, szpitale japońskie funkcjonują czterysta razy gorzej niż francuskie, naprawdę, Jany przypadek mnie dużo nauczył w tej kwestii) !!!
Krzysiu, niezmiennie czekam na Twój pierwszy komentarz na blogu, zwłaszcza po Twoim ostatnim komenatrzu na facebooku:)))

Uściski dla wszystkich pozostałych, niewymienionych, co nie znaczy bynajmniej, że nie pamiętanych (albo Wy czytacie i się mobilizujecie, żeby wreszcie napisać maila, albo ja się mobilizuję, jedno z dwojga stwierdzeń jest zapewne prawdziwe:) i specjalne pozdrowienia dla pierwszego śniegu w Polsce...Tu jeszcze wciąż w dzień 22 stopnie, w nocy tylko zimno się zrobiło...

10 komentarzy:

  1. Właśnie zobaczyłam, iż jest to wpis nr 44 na blogu...No, no...

    OdpowiedzUsuń
  2. a imie jej czterdziesci i cztery.... hm to troszke sie juz tych postow zebralo, moze by je tak wydac kiedys??? albo napisz powiesc o zyciu gajdzinki w japonii! a z innej beczki to bardzo mi sie podoba Twoje chodzenie na koncerty bo tez uwazam ze to jest super zabawa. A z bajki serialowej (choc nie wiem czy to nie wstyd pisac o takim glupawym serialu na forum) to dwa dni temu widzialam ostatni odcinek teraz albo nigdy - chyba wiele nie zdradze piszac ze skonczyl sie slubem Basi i Andrzeja... (wiecej nie zdradzam bo pewnie predzej czy pozniej ten sezon tez obejrzysz). Aha i tez trzymam kciuki za Karole i zycze wszystkim innym powodzenie w tym co robia tudziez dobrej zabawy tam gdzie sa! A

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za kciuki! Zdałam :) Happy face:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Karolka, to gratulacje! A Sis, Ty bierz przyklad z dzielnej Karoli i nigdy nie mow nigdy - moze tez pewnego dnia zdasz ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydac wydac!!! ja kupie z autografem!! a zagat prawie jak w tajlandii, tylko troszke bardziej na wschod, w kambodzy, kto by pomyslal, no no no ;) jutro z powrotem w tajlandii ;)

    Karolka, gratuluje!!! ja zawsze wiedzialam, ze jestes wielka :)

    Ja KOCHAM grey's anatomy, bez wzgledu na to czy jet dobre, czy slabe - po prostu! tylko to pgladam btw ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. grey's jsk to grey's... robi sie nudne. a house w tym sezonie strasznie probuje sie odswiezyc jako serial, zobaczymy co z tego wyjdzie.

    a co do mojego pobytu w korei, jak Cie kiedys zobacze na skajpie, to Ci wszystko wytlumacze :)

    a do Japonii mam stad calkiem calkiem blisko... i w Osace nie byłem nigdy jeszcze... bilety nie są aż tak drogie...

    :> może może...

    OdpowiedzUsuń
  7. Piotrek, to Ty teraz na dłużej w Korei jesteś???Myślałam, że na jakimś szkoleniu...Jak jesteś dłużej to wpadaj na stare, japońskie śmiecie(na momidzie:)! Ja Osaki też nie znam co prawda, bo na wsi pod Osaką mieszkam;), ale nocleg masz zapewniony!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zagat, a Ty mnie wzruszasz szczerze, że nawet podczas azjatyckich wakacji tu zaglądasz i piszesz...Seriously:) Luvya! Bawcie się dobrze, ja pomału planuję, móże w przyszłym roku do Tajlandii zawitam, zobaczymy, jak będziecie polecać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sis, planujesz podroz do Tajlandii??? To dopiero brzmi interesujaco!!! Musimy kiedys o tych planach pogadac!!! P.S. I mam nadzieje ze skonczylas wczoraj ten fake research proposal ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. ano na dluzej... kochana firma stwierdzila ze przyda sie jej paru programistow z polski w fabryce na miejscu... i oto jestem. o wpadnieciu do Japonii mysle... tylko musialbym z szefem zalatwic jedna rzecz - bo inaczej moglbym wpasc raptem na weekend i nie wiem czy jest sens. a tak w ogoole to wszystko Ci opowiem jak sie zgadamy na skajpie... dziś cały wieczór powinienem być dostępny (wink, wink!)

    OdpowiedzUsuń