piątek, 23 października 2009

Introduction:
"We're friends, because she likes being embarassed. And I like to make her embarassed. (Jana)"


Wyrównaj do lewej10月23日 czyli opowieść o brazylijskiej księżniczce (w Japonii)...

(wpis na jesienną chandrę dla wszystkich, którzy mają jakieś jesienne i nie tylko smutki...mam nadzieję, że da radę chociaż wywołać mały uśmiech)

W ramach tego, że tęsknię za tymi, którzy opuścili wspaniałe, wielkie "miasto powiatowe" Minoh i pojechali studiować gdzie indziej (czyli w stronę cywilizacji, krótko rzecz ujmując), za akademikowym życiem towarzyskim, kwitnącym w naszej kuchni, oraz w związku z tym, że dotychczas nie pisałam dużo o Janie (nie, żeby była postacią drugoplanową, jest po prostu jedną z tych osób, którą najlepiej obejrzeć na żywo, inaczej można nie uwierzyć:D), chociaż przez ostatnie dwa miesiące stała się jedną z najbliższych mi tutaj osób, postanowiłam, że nadszedł czas, żeby opowiedzieć krótką historię o tym, jak zostałam pierwszą damą dworu pewnej brazylijskiej księżniczki...:) Poza tym lubię opowiadać o ludziach, których lubię (ha! tak samo opowiadam ludziom tutaj o tych, którzy ten wpis czytają, możecie być tego pewni;))).

Jana [Żana] ma 31 lat, jest Brazylijką, graphic designer z wykształcenia i z powołania i...sama w sobie jest zjawiskiem niezwykłym i fascynującym. Doszło do tego, że czasem rozmawiając z Kubą używamy terminu "janizm", który oznacza ni mniej ni więcej tylko filozofię życiową Jany. Taka jest bowiem powerful! Filozofia. I Jana też:)

Nie pamiętam, kiedy dokładnie, ale gdzieś w połowie naszego akademickiego życia zaczęłam tak ot, bez wyraźnej przyczyny, nazywać Janę księżniczką...Na początku był to taki żart, ale potem zorientowałam się, że pasuje to do niej jak ulał, co więcej zaczęli ją tak nazywać i inni, co dowodzi chyba trafności tego określenia. Some people are just born princess:)) No a później, w sposób równie naturalny, zostałam jej damą dworu, może w momencie, kiedy siedziałam z nią na sali operacyjnej podczas jej drugiej operacji w tutejszym szpitalu, może trochę później, tak czy siak, akademikowe koleżeństwo pomału zaczęło przeradzać się w przyjaźń...

Ale żeby nie było za bardzo patetycznie, kilka punktów z życiowej filozofii Jany (każdy może skorzystać, to naprawdę jedna z najdojrzalszych życiowo i emocjonalnie osób, jakie poznałam)...

Po pierwsze: be open!!!
Po drugie: be open!!!
Po trzecie: be open...!!!

Po czwarte: be honest.

I to by chyba było na tyle. Brzmi prosto? Hmm...No nie wiem, niech tak ktoś spróbuje być open we wszystkich dziedzinach i sytuacjach życiowych, to pogadamy...Bo bycie open oznacza nie tylko otwieranie się na ludzi, emocje, doświadczenia, niezależnie od ich natury (dobrej czy złej), przyjmowanie wszystkiego takim, jakim jest i akceptowanie ludzi, takimi jakimi są, ale też uzewnętrznianie swoich emocji, akceptowanie emocji innych ludzi, nieocenianie i nieosądzanie...W gruncie rzeczy wszystkie te rzeczy nie są tak proste, jakby się mogło wydawać i myślę, że fajnie jeśli są zawsze punktem docelowym...Bo dojść do niego cholernie trudno, przynajmniej zwykłym śmiertelnikom:)

Chyba znowu zrobiło się trochę gornolotnie...No nic, łyżka patetyzmu dziennie nie zaszkodzi:D
Na koniec mała porcja zdjęć, a dla chętnych film...


Ja i Jana, a w tle nasz akademik....

Ja, Jana i Edlira - bardzo sympatyczna Albanka

Ja i Jana na podłodze w "jadalni" naszego akademika

Kto ma ochotę zobaczyć Janę na żywo (opowiada na swoim blogu jak dostała paczkę ode mnie "na powrót do zdrowia", bo jej kłopoty zdrowotne ciągną się od dwóch miesięcy i końca nie widać...), ten może zajrzeć na jedną ze stron jej bloga...

http://ocaminhodeshikoku.blogspot.com/2009_10_01_archive.html

Dobrego weekendu, szczęśliwych urlopów i powrotów, kciuki na obronę (Peczyzerko, kick some ass!) i baaaaaaaaaaaaaaardzo, bardzo dużo ciepłych myśli dla mojej Młodszej Siostry...
A dobrego początku studiów dla Starszej:)))


2 komentarze:

  1. hm Sis, I am very confused, to Ty masz młodszą siostrę i ja o tym nie wiem??? to mnie troszkę martwi bo do dziś żyłam w przeświadczeniu, że mam tylko jedną młodszą siostrę, a tu się okazuje, że mam dwie ;) No chyba że to jakieś zakrzywienie czasoprzestrzenni (tak jak dzisiejsza dodatkowa godzina w nocy - czy w Japonii też zmieniają czas?) i jest to Twoja młodsza siostra, która nie jest moją młodszą siostrą... muszę to głęboko przemyśleć. A poza tym donoszę, że dziś prowadziłam namiętne rozmowy o Tobie w doborowym towarzystwie ;) szczegóły tego już w komunikacji bardziej prywatnej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sis, no wiesz...I am so deeply dissapointed...Rodzice by się domyślili o kogo chodzi, a Ty sobie nie przypomniałaś? Myślę, że Misiek może Ci podpowie, bo może przez te nowe studia jesteś przemęczona intelektualnie;)))
    Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń