niedziela, 15 listopada 2009

11月15日 czyli I reminded myself why I love Osaka...(and Warsaw, and Paris, and every other big city!!!!!!!!!!)

Ten weekend (ostatni przed rajdem moich "bajto" [BTW, czy to czasem nie pochodzi z niem. Arbeit?]) upłynął mi pod znakiem wizyt i przypomnienia sobie, dlaczego właściwie dobrze jest mieszkać w mieścinie koło mieściny koło Osaki:)))

Odwiedził mnie Piotrek (narzeczony Mai, kto był na mojej imprezie pożegnalnej będzie wiedział kto zacz:), przebywający na placówce firmowej w Korei (no bo dwumiesięczna to chyba nie delegacja...?a może...), tak więc poza wspaniałą okazją spotkania i rozmów, mieliśmy także sporą dawkę zwiedzania i cieszenia się Osaką, co - prawdę powiedziawszy - pozwoliło mi przypomnieć sobie, dlaczego lubię mieszkać w Kansai (region), a konkretnie blisko Osaki...To miasto...które idealnie reprezantuje Japonię pod tym względem, że nie da się go opisać. Jego brzydoty, a jednocześnie piękna, jego mieszanki wszystkiego ze wszystkim, kiczu, blond Japończyków, dobrego jedzenia, głośności (nie byłam w głośniejszym - od ludzi, nie samochodów - mieście!!!), natłoku knajp, afiszy, reklam, banerów, etc. Wreszcie...jego ROZMIARU......

Nie wiem, czy Manhatann robi większe wrażenie, zapewne jest dużo bardziej zorganizowany, a budynki mniej pomieszane stylistycznie, Osaka widziana z 173 metra robi wrażenie, jakby stwarzając ją, Bóg powiedział: "A teraz z chaosu powstaną wieżowce, mniejsze i większe betonowe stwory, bez żadnego planu organizacyjnego czy architektonicznego, każdy, gdzie mu się podoba". Zdjęcia (autorstwa Piotrka) dobrze oddają tę nieskrępowaną żadnym pomysłem a la rzymski układ ulic, chociażby, betonową, acz urokliwą dżunglę...
Ciekawa jestem, czy na czytających i zaglądających tu zrobi wrażenie, ja mogę powiedzieć tylko tyle, że na 40 piętro Umeda Sky Building wybrałam się po raz pierwszy i było to niezapomniane przeżycie, uroczyście obiecuję, że zabiorę tu każdego, kto do mnie przyjedzie, więc....zapisy czas zacząć:)))
Co by nie powiedzieć, jestem dzieckiem miejskim...Dzieckiem DUŻYCH miast. WIELKICH miast. Po ośmiu miesiącach (tuż tuż:) mieszkania wśród gór i pól utwierdzam się, niestety, w tym przekonaniu. Pokochałam moje (karczowane właśnie namiętnie na poczet przyszłych osiedli) górki, pochyłe trasy spacerowe, rolników na polach ryżowych, świeże, górskie powietrze....Ale jeśli dwa razy w miesiącu nie pojadę do miasta to zaczynam chorować...
Naprawdę...Czuję, że się robię po prostu coraz smutniejsza i coraz bardziej bez życia, wsiadam wtedy do pociągu i mknę do Osaki albo bliższej mieściny - naszej atrapy wielkiego miasta - Senri Chuo - a tam ledwie wyjdę z dworca czuję przypływ nowych sił, a nozdrza mi wesoło drgają, nie od zapachu spalin, ale właśnie od tego natłoku ludzi, ulic, od wysokości budynków, miejskich świateł nocnych, różnorodności logo kawiarnii (w Japonii wszytskie podrabiają logo Starbucksa;), etc...Naprawdę...Kto podziela moją miłość do dużych miast, rozumie bez żadnych wyjaśnień, tak sobie myślę. Kinguś, pamiętam, jak zawsze mówiłaś, że Twoja Mama byłaby najszczęśliwsza mieszkając w Pałacu Kultury...Ach, jak ja to dobrze rozumiem...Jak nie można w Pałacu, to chociaż z widokiem na Pałac i wieżowce;) Niestety, z mojej wsi, Osaki nie widać:( Dlatego dobrze od czasu do czasu wybrać się do tego szalonego miasta (naprawdę.....NIGDZIE na świecie ludzie nie ubierają się tak, jak tutaj, w zasadzie częściej są przebrani niż ubrani, można spotkać tu na ulicy kobiety/mężczyzn "przebranych" kolejno za klauna, lolitę, baletnicę z różową tuniką, prostytutkę, dandysa, itd...itp...), powdychać trochę tego szaleństwa i wrócić do siebie zmęczonym, acz szczęśliwym. My "I belong to big cities" smile widać
na zdjęciu obok:P
Może kiedyś mi się odmieni, może kiedyś przestanę "podbijać" wielkie miasta i osiądę gdzieś w Beskidzie z moją chmarę owczarków niemieckich...Póki co, jednak, chyba jednak się jeszcze trochę po tych dużych miastach powłóczę...
Co prawda, jak wszystkim opowiadam, jestem - według określenia mojej rodziny - raczej nieobliczalna niż nieprzewidywalna:))), więc jeszcze wszystko przed Wami...Jak przyjechałam do Japonii to postanowiłam, że do końca roku muszę się zdecydować, czy zostaję tu na doktorat czy nie. W istocie, byłoby to wskazane, moja promotor, jak chce mnie doprowadzić do szału, to się mnie pyta co tydzień, czy się już zdecydowałam, czy nie....A ja dobijam właśnie do ósmego miesiąca mojego pobytu w Japonii i..."ciągle sobie zadaję pytanie, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie...?"...Tadada dadadadadadada....dadadadadaaa
Tak czy siak, ten weekend sprawił, że po różnych kryzysach październikowych (kiedy już właściwie skreśliłam perspektywę doktoratu), znów patrzę na Japonię łaskawym i życzliwym okiem...Bo czasem wydaje się ona bardziej niezamieszkiwalna i bardziej obca niż Mars i Pluton razem wzięte, a czasem....A czasem jest po prostu fascynująca. I betonowo piękna.

cdn....(co nie znaczy, że macie nie komentować:)

4 komentarze:

  1. Sis! Wpis jest jak zwykle boski! A czytany w małej mieścinie w Hiszpanii jeszcze ciekawiej odbierany (aczkolwiek wczoraj siedząc na plaży w innej małej mieścinie na promenadzie też mieliśmy niezły przegląd przebranio-ubrań i wesłych ludzi - hitem była pani, która w takim nosidełku na dziecko z przodu trzymała małego szczeniaka ;)) Ale rozumiem, bo ja też jestem dzieckiem miasta ;) A i Barcelona bardzo by Ci się spodobała, mnóstwo tam ludzi i fajnych budowli - jak wrócimy do domu to przyślemy troszkę zdjęć. I chyba troszkę się ochłodziło w Japonii bo jeśli dobrze widzę to na zdjęciach jesteś w polarze (a my chodzimy w krótkim rękawku ;))) Buziaczki hiszpańskie (czas iść pić sangrię ;)) Asia i Misiek

    OdpowiedzUsuń
  2. juz jest? szybko :)
    'baito' jest od 'arbeit'.
    juz zaraz do Polski...

    OdpowiedzUsuń
  3. Adusia, piękne zdjęcia :) rozumiem i podzialam miłość do wielkich miast, co więcej, od niedawna podzielam miłość do wielkich AZJATYCKICH miast :) i mogę się zakochać w Osace od samego patrzenia na zdjęcia :) i wierzę, że chmarę owczarków można chodować w wielkim mieście, czego sobie i Tobie życzę :) buziaki, pozdrawiam wszystkich na nowy tydzień!

    OdpowiedzUsuń
  4. Na mnie zdjęcia robią wrażenie, bo w sumie przypominają mi wizję wysoko rozwiniętych miast z filmów katastroficznych:) Jaki radosny uśmiech na twarzy:) Widać, że czujesz się tam jak ryba w wodzie:) Ja jestem z tych, co to mieszkając w mieście tęsknią na wieś, a będąc na wsi czekają na powrót do miasta:)
    Z doświadczenia wiem, że chmarę owczarków należy ograniczyć do jednego:)
    Trzymaj się dzielnie!!!

    OdpowiedzUsuń