Odwiedził mnie Piotrek (narzeczony Mai, kto był na mojej imprezie pożegnalnej będzie wiedział kto zacz:), przebywający na placówce firmowej w Korei (no bo dwumiesięczna to chyba nie delegacja...?a może...), tak więc poza wspaniałą okazją spotkania i rozmów, mieliśmy także sporą dawkę zwiedzania i cieszenia się Osaką, co - prawdę powiedziawszy - pozwoliło mi przypomnieć sobie, dlaczego lubię mieszkać w Kansai (region), a konkretnie blisko Osaki...To miasto...które idealnie reprezantuje Japonię pod tym względem, że nie da się go opisać. Jego brzydoty, a jednocześnie piękna, jego mieszanki wszystkiego ze wszystkim, kiczu, blond Japończyków, dobrego jedzenia, głośności (nie byłam w głośniejszym - od ludzi, nie samochodów - mieście!!!), natłoku knajp, afiszy, reklam, banerów, etc. Wreszcie...jego ROZMIARU......
Ciekawa jestem, czy na czytających i zaglądających tu zrobi wrażenie, ja mogę powiedzieć tylko tyle, że na 40 piętro Umeda Sky Building wybrałam się po raz pierwszy i było to niezapomniane przeżycie, uroczyście obiecuję, że zabiorę tu każdego, kto do mnie przyjedzie, więc....zapisy czas zacząć:)))
Co by nie powiedzieć, jestem dzieckiem miejskim...Dzieckiem DUŻYCH miast. WIELKICH miast. Po ośmiu miesiącach (tuż tuż:) mieszkania wśród gór i pól utwierdzam się, niestety, w tym przekonaniu. Pokochałam moje (karczowane właśnie namiętnie na poczet przyszłych osiedli) górki, pochyłe trasy spacerowe, rolników na polach ryżowych, świeże, górskie powietrze....Ale jeśli dwa razy w miesiącu nie pojadę do miasta to zaczynam chorować...
Może kiedyś mi się odmieni, może kiedyś przestanę "podbijać" wielkie miasta i osiądę gdzieś w Beskidzie z moją chmarę owczarków niemieckich...Póki co, jednak, chyba jednak się jeszcze trochę po tych dużych miastach powłóczę...
Co prawda, jak wszystkim opowiadam, jestem - według określenia mojej rodziny - raczej nieobliczalna niż nieprzewidywalna:))), więc jeszcze wszystko przed Wami...Jak przyjechałam do Japonii to postanowiłam, że do końca roku muszę się zdecydować, czy zostaję tu na doktorat czy nie. W istocie, byłoby to wskazane, moja promotor, jak chce mnie doprowadzić do szału, to się mnie pyta co tydzień, czy się już zdecydowałam, czy nie....A ja dobijam właśnie do ósmego miesiąca mojego pobytu w Japonii i..."ciągle sobie zadaję pytanie, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie...?"...Tadada dadadadadadada....dadadadadaaa
Tak czy siak, ten weekend sprawił, że po różnych kryzysach październikowych (kiedy już właściwie skreśliłam perspektywę doktoratu), znów patrzę na Japonię łaskawym i życzliwym okiem...Bo czasem wydaje się ona bardziej niezamieszkiwalna i bardziej obca niż Mars i Pluton razem wzięte, a czasem....A czasem jest po prostu fascynująca. I betonowo piękna.
cdn....(co nie znaczy, że macie nie komentować:)
Sis! Wpis jest jak zwykle boski! A czytany w małej mieścinie w Hiszpanii jeszcze ciekawiej odbierany (aczkolwiek wczoraj siedząc na plaży w innej małej mieścinie na promenadzie też mieliśmy niezły przegląd przebranio-ubrań i wesłych ludzi - hitem była pani, która w takim nosidełku na dziecko z przodu trzymała małego szczeniaka ;)) Ale rozumiem, bo ja też jestem dzieckiem miasta ;) A i Barcelona bardzo by Ci się spodobała, mnóstwo tam ludzi i fajnych budowli - jak wrócimy do domu to przyślemy troszkę zdjęć. I chyba troszkę się ochłodziło w Japonii bo jeśli dobrze widzę to na zdjęciach jesteś w polarze (a my chodzimy w krótkim rękawku ;))) Buziaczki hiszpańskie (czas iść pić sangrię ;)) Asia i Misiek
OdpowiedzUsuńjuz jest? szybko :)
OdpowiedzUsuń'baito' jest od 'arbeit'.
juz zaraz do Polski...
Adusia, piękne zdjęcia :) rozumiem i podzialam miłość do wielkich miast, co więcej, od niedawna podzielam miłość do wielkich AZJATYCKICH miast :) i mogę się zakochać w Osace od samego patrzenia na zdjęcia :) i wierzę, że chmarę owczarków można chodować w wielkim mieście, czego sobie i Tobie życzę :) buziaki, pozdrawiam wszystkich na nowy tydzień!
OdpowiedzUsuńNa mnie zdjęcia robią wrażenie, bo w sumie przypominają mi wizję wysoko rozwiniętych miast z filmów katastroficznych:) Jaki radosny uśmiech na twarzy:) Widać, że czujesz się tam jak ryba w wodzie:) Ja jestem z tych, co to mieszkając w mieście tęsknią na wieś, a będąc na wsi czekają na powrót do miasta:)
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wiem, że chmarę owczarków należy ograniczyć do jednego:)
Trzymaj się dzielnie!!!