piątek, 11 grudnia 2009

12月11日 czyli o japońskiej poczcie i zbliżających się Świętach...

Dzisiaj będzie krótko i śmiesznie - mam nadzieję (w ramach próby odstresowania się przed jutrzejszym Wielkim Polsko-Japońskim Gotowaniem, wspominałam, że jutro uczę około 30-tu Japończyków robić barszcz, makowiec i pierogi z kapustą i grzybami?nie?no to właśnie wspominam i dodam, że nigdy więcej nie będę robić makowca bez maszynki do maku!bardzo, ale to bardzo głupi pomysł!). Jedno z małych wydarzeń dnia dzisiejszego zainspirowało mnie do tego, żeby napisać o tym, dlaczego kocham japońską pocztę (czyt.: już dawno odkryłam, że kocham to, co mnie doprowadza do szału...)

A że muszę się szybko wziąć do roboty (namoczyć grzyby, etc.) będzie bardzo konkretnie, bo w punktach. A więc w punktach moja miłość do japońskiej poczty objawia się wtedy kiedy...

1. Dostarcza ona zamówione produkty następnego dnia po zakupie, pytając się jeszcze o najdogodniejszą porę dostawy, żadne awiza i takie tam, wszystko przychodzi do domu, o godzinie i minucie właściwie jaką sobie kto zażyczy... Myślę, że to już by wystarczyło, żeby kochać japońską pocztą, ale kocham ją także wtedy, kiedy...

2. Pan w pocztowym banku, do którego przynależę uprzejmie informuje mnie, że nie mogę robić przelewów dopóki nie "odsiedzę" swoich sześciu miesiący w Japonii (kwiecień 2009)

3. Pani w pocztowym banku (znająca doskonale mój przychód miesięczny) namawia mnie na wyrobienie sobie karty kredytowej, wypełniam z nią więc papiery przez około 20 minut, potem czekam miesiąc aż skończy się pocztowe "śledztwo" w sprawie moich finansów, a na koniec pan w tymże samym pocztowym banku przeprasza mnie najmocniej i mówi, że niestety, bank odmówił przyznania mi karty VISA i że on się bardzo poleca na przyszłość, gdyby stan moich finansów uległ zmianie. (listopad 2009, stan finansów nie ulegnie zmianie, ponoć od przyszłego roku chcą nam jeszcze raz obciąć stypendium)

4. Pani w pocztowym banku każe mi wypełniać masę papierów, żebym mogła wreszcie po 8 miesiącach mieszkania w Japonii robić przelewy, dziękuje mi 5 razy za ich wypełnienie....po czym po miesiącu okazuje się, że przelewów dalej robić nie mogę, bo najwyraźniej zapomniała czegoś gdzieś wysłać (zrobiłam wówczas pierwszy raz chyba w Japonii groźną minę Gajdzina i zapytałam: "a KIEDY będę mogła?" co poskutkowało 30-minutowym postawieniem w stan gotowości wszystkich pracownikow poczty i zaowocowało możliwością robienia przelewów od zaraz. (listopad 2009)

5. Jest godzina po 19-tej, na kampusie jest bankomat, idę do niego i okazuje się, że nie mogę wypłacić pieniędzy bo japońskie bankomaty bynajmniej nie są czynne 24h na dobę (kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, itd....2009, ten fakt do dziś nie przestaje mnie fascynować). To samo powtarza się w sobotę po godzinie 16. W Japonii, my dear friends, pieniądze nie są bowiem całodobowe, całodobowe są automty z napojami, ot co. I sklepy spożywcze. Pieniądze bywają całodobowe (ale wtedy już z prowizją!).

6. Dostaję paczkę i próbuję za nią zapłacić pracownikowi poczty, on jednak pieniędzy nie przyjmuje a zamiast tego dostaje mega niezrozumiałe japońskie maile tłumaczące mi w jaki sposób mogę zapłacić za paczkę, z ktorych to wyjaśnień nie rozumiem nic poza tytułem maila (wezwanie do zapłaty). No przecież chciałam zapłacić, prawda???? To on nie chciał wziąć ode mnie pieniędzy! (grudzień 2009, a dokładnie dziś koło godziny 17)

7. Próbuję zapłacić rachunek na poczcie i dowiaduję się, że o godz. 16.45 poczta jest już zamknięta (że co? październik 2009)

Przykłady można mnożyć, grunt, że japońska poczta plus japoński bank pocztowy są nieustannym źródłem moich bardzo żywych emocji...

Drugim źródłem moich emocji są ostatnimi czasy Święta i przylot do Polski, bo chyba zaczynam mieć już klasyczną, łatworozpoznawalną Reisefieber (i tak odczuwam pewien progres, w lipcu Reisefieber miałam na trzy tygodnie przed przylotem), w każdym razie trudno mi się skoncentrować na tu i teraz...Tęsknie też zwłaszcza za polskim adwentem (w tę niedzielę znów chyba nie uda mi się tu dotrzeć do Kościoła, bo starsza pani Japonka zaprosiła mnie i Kubę na obiad, co znaczy ni mniej ni więcej tylko "Przyjadę po Was o 10 rano:), za takim duchowym przeżyciem tych Świąt, bo w Japonii święta sprowadzają się do misternie zrobionego, przypominającego kolorową bombkę ciasta dużą ilością czekolady i bitej śmietany z napisem "Merry Christmas". To chyba jedyna tradycja wigilijna, jaką tu póki co widać na ulicach. Noworocznych tradycji jest trochę więcej, ale jeśli chodzi o Święta to poza tym, że angielskie kolędy grane są w każdym sklepiej od dwóch miesięcy....Poza tym nic szczególnego tu się ze Świętami nie wiąże, nie licząc Christmas Donuts w Mr. Donut-cie, ale tego nie wliczam.

Wszyscy pewnie zajęci przygotowaniami do Świąt, więc nie wiem, czy ktoś tu przez tydzień zajrzy, no ale jak zajrzy i się ucieszy to niech da znać, ja też się wtedy ucieszę...

5 komentarzy:

  1. Sis, zacznę od końca: zdecydowanie nie doceniasz czytelników tego bloga! Otóż nawet w ferworze przygotowań świątecznych (tudzież odsypiania masakrycznego tygodnia w pracy bo my się głównie tym dziś zajmowaliśmy) wierni czytelnicy bloga zaglądają tu codziennie (lub kilka razy dziennie, zależnie od możliwości kontaktu z internetem ;)). Zatem jestem pewna, że komentarzy będzie więcej i że nie tylko mnie ubawiła Twoja historia o japońskiej poczcie i ich banku! Cóż zrobić, co kraj to obyczaj, widać w Japonii poczta ćwiczy cierpliwość gajdzinów w rozumieniu dziwactw japońskiej kultury obsługi klienta. A co do Reisefieber i przylotu: przylatuj bez fieber (wiesz, że to po niemiecku znaczy gorączka prawda?) i już my Ci tu zapewnimy atrakcyjne przygotowania światecne (did I mention, że w weekend kiedy u nas będziesz będziemy akurat robić pierniczki? :)) W każdym razie mam nadzieję, że nauka gotowania polskich specjałów poszła Ci znakomicie, a w niedziele w zamian nakarmi Cie przedstawicielka kultury japońskiej! Buziaczki! A.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jednak! :) Adusia, czekamy na Ciebie, mrozimy śnieg i tuczymy karpie!:) Kolejny fascynujący element Japonii, jeszcze trochę i zacznę poważnie przemyśliwać przyszłoroczne wakacje, jeśli macie tam trochę dziczy...?
    No to co, kiedy lądujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, nie było jeszcze Asi, jak stukałam, myślałam, że będę pierwsza ;)
    Czy to znaczy, że za tydzień jesteś w Warszawie? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam obu (z fotela spod koca w moim ziiiiiimnym obecnie mieszkaniu, w tym tygodniu w Japonii temperatura spadła wreszcie poniżej 10 stopni, więc oficjalnie zaczęła się zima)! Zagat, planuj wakacje, planuj, zwłaszcza te jesienne warto spędzić w Japonii (sierpnia nie polecam, nawet Tajowie nie wytrzymują z gorąca;)BTW, czy i kiedy Ty Moja Droga jedziesz do Wro na Święta?Bo się z Gosią próbujemy dogadać na jechanie razem, co mi przypomniało, że może i Ty się w tej okolicy wybierasz do domu, chociaż pewnie pracujesz jakoś tam do tuż przed Wigilii, hum? Anyway, daj znać!Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. japońska poczta jest dobra. Gorzej z bankiem. I dostępem do jego bankomatów w weekendy. Ale za to większość zwykłych bankomatów może wypłacać bez prowizji, ale tylko pomiędzy 8 a 16 :)

    OdpowiedzUsuń