sobota, 27 lutego 2010

2月28日 czyli wiosna w Japonii, farang w Tajlandii...

W Japonii pomału zaczyna się wiosna, tzn. najpierw rozpędziła się w tempie shinkansena i temperatura z 6-10 C podskoczyła do 24 (w ubiegłą środę, z tegoż dnia pochodzą wszystkie zdjęcia), teraz spadła do 13-15, jutro ma być 17, zatem jak dla mnie pora schować mego wiernego przyjaciela....(krwistoczerwony grzejnik o wdzięcznej nazwie "Toyotomi"[Japończycy coś mają z tym nazywaniem wszystkich produktów na t: toyota, toshiba, toyotomi...], który grzeje rewelacyjnie, pod warunkiem, że się siedzi w odległości pół metra od paneli grzewczych;-)....


i....zacząć się pakować, bo jutro wsiadamy w samolot i obieramy kierunek Azja Południowa, a konkretnie Tajlandia. Reisefieber mam już od czterech dni, także dzięki mojej promotor, ktorej tuż przed moim wyjazdem przypomniała się masa rzeczy, którymi się powinnam w trakcie przerwy wiosennej zająć (konferencje, publikacje, temat doktoratu, etc...). No bo przecież porządni research students, jak mają wakacje to nie wyjeżdżają ani nic, tylko siedzą w bibliotekach i przyczyniają się do rozwoju nauki. A ja bezczelnie jadę sobie i to jeszcze na prawie trzy tygodnie....Po mrożącej krew w żyłach korespondencji, podczas której musiałam jak najgrzeczniej odmówić udziału w jakiejś konferencji za dwa tygodnie, jadę jednak, z poczuciem winy, że marna ze mnie research studentka...Może za to lepsza podróżniczka, zobaczymy! W Tajlandii 36 stopni (Bangkok), więc trochę będzie tak jak w Japonii w sierpniu, na sam upał jakoś wybitnie się nie cieszę, ale na Azję jak najbardziej. Bo Azja to fascynujące stworzenie, w gruncie rzeczy. Ciekawe, że nikt jeszcze nie wymyślił na Azjatów jakiegoś ciekawego określenia, jakich oni mają mnóstwo w celu opisania "białego człowieka" (gaijin lub seiyoujin w Japoni, farang w Tajlandii [co ciekawe farang znaczy po prostu owoc guawy, nie doszliśmy jeszcze dlaczego tak się mówi na białych ludzi...]). "Żółtek", czy "skośnooki" nie mają w sobie nic oryginalnego i są raczej niegrzeczne, w przeciwieństwie do azjatyckich klasyfikacji (chociaż ostatnio w Japonii uważa się, że nie wypada mówić gaijin - dosłownie "obcy" tylko gaikokujin - "człowiek z obcego kraju/zagranicy").
Anyway, wracając do naszych baranków, jadę zobaczyć jak to jest być farang w Tajlandii - po powrocie obiecuję dużo zdjęć i opowieści, a w międzyczasie moc uścisków dla wszystkich niecierpliwie wyczekujących wiosny...Pamiętajcie, japońskie dzieci Wam kibicują, więc głowa do góry, będzie dobrze (tak mnie w końcu zapewniały, a ja im wierzę!)
Do usłyszenia pod koniec marca! Miss you all, więc mam nadzieję, że jak mnie nie będzie, Wy się też za mną trochę stęsknicie >_<

A.

P.S. Zdjęcia z wizyty u p. Tanaki - najmilszego chyba obaciana jakiego poznałam do tej pory; pani Tanaka kocha Polskę, bo jak mówi "Polacy to są tacy mili ludzie, więc jak ich poznałam, to polubiłam Polskę. Proste." Prawda?


A to wzgórze strasznie mi przypominało ogrody BUW-u...Ta sama wysuszona trawa:)

Kuba, Karolina i ja

Mój Ukochany Szwagrze, to odpowiedź na pytanie Asi, czy Ty będziesz tu o pół głowy wyższy od miejscowej ludności...No skoro ja jestem o półtorej głowy wyższa....do the math ;-)

4 komentarze:

  1. Ach, wiosna...:) my chyba musimy jeszcze poczekać:) ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sis, oczywiscie ze pod Twoja nieobecnosc blogowa bedziemy za Toba tesknic (moze gdzies w Tajlandii znajdzie sie kawiarenka internetowa, z ktorej przekazesz nam wiernym czytelnikom swoje wrazenia z bycia farang), ale niektorzy z nas pozniej beda mogli sie nacieszyc Toba na zywo ;) I na ten nasz przyjazd do Ciebie bardzo optymistycznie mnie nastawiaja zdjecia wiosennej Japonii. W Polsce co prawda temperatury zrobily sie dodatnie i nawet czasem slonce zaswieci ale snieg jeszcze zalega wiec Karola ma racje, ze na wiosne musimy tu jeszcze troche poczekac. A tymczasem buziaczki, zwalcz reisefieber i baw sie dobrze w Tajlandii. Asia i Misiek, ktory w Japonii bedzie wielkoludem i juz sie na to cieszy

    OdpowiedzUsuń
  3. Adusia, doskonałej zabawy w Tajlandii!! Dosłownie z zapartym tchem czekam na wrażenia:) P.S. Asiu, kafejek internetowych (i pralni ręcznych;) w Tajlandii jest chyba więcej niż samych Tajów, więc, Aduś, czekamy na relacje na żywo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Sis, widzisz co pisze Agatka? Bedzie duzo miejsc, z ktorych mozna bedzie nadac relacje! Moze chociaz z jedna sie uda, co? Buziaczki i just enjoy it! A

    OdpowiedzUsuń