piątek, 2 kwietnia 2010

4月2日 czyli rok w kraju, którego tak naprawdę nie ma...;-)

Na pamiątkę roku, który dziś mi upływa w kraju właśnie zakwitającej (wśród deszczu i gradu, though!!!) wiśni, chciałam się podzielić (nie moją, wszak) ciekawą opinią na temat Japonii...I wonder if you'll enjoy it as much as I did...

(tłumaczenie większego fragmentu rozdziału z książki Alberto Torres-Blandiny pt. "Japonia - kraj, który nie istnieje", tłumaczenie moje i to nie z oryginału a z tłumaczenia francuskiego, więc zażaleń co do słabej jakości produktu końcowego nie przyjmuję;)

"Przepraszam, poczęstowałby mnie pan jednym papierosem? Zazwyczaj nie palę, ale jeden raz nie zaszkodzi...Zobaczyłem, jak wyjmował pan paczkę i tak mi się zachciało zapalić...Tak, tak, proszę za mną, pokażę panu, gdzie jest wydzielone miejsce dla palących. Ja je nazywam kącikiem kwarantanny, bo wszyscy są tam zamknięci, odizolowani od reszty...Dokąd pan leci, jeśli wolno zapytać?...Do Tokio? Coż, nienajlepszy wybór, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie miejsca, do których można teraz polecieć, zdecydowanie mógł pan wybrać lepiej. Czy może pan jeszcze zamienić bilet? Nie, oczywiście, że nie, samolot jest już gotowy do startu...Może nie dosłownie, ale tak się mówi.
Nie, nie, ależ nie. Na pokładzie wszystko panu wytłumaczą. Ja tu tylko sprzątam. Chociaż z uwagi na fakt, że pracuję tu już ładnych parę lat, znam taki czy inny kompromitujący fakt...o którym nie powinienem wiedzieć.
Tak, wiem, że to bardzo drogi kraj. Ale to zły wybór z innego powodu. Japonia to drogi kraj, właśnie dlatego, żeby zamydlić ludziom oczy. Im mniej osób tam pojedzie, tym lepiej. Dziwi pana to, co mówię? Niech pan się chwilę nad tym zastanowi. Nie widzi pan tego, że to kraj, w którym wszystko zrobiono tak, żeby zniechęcić turystów? Wyobrażam sobie tych, którzy go wymyślili...
- Najpierw, sport narodowy...
- Dwoje tłuściochów w stringach, którzy się walą i popychają, to by dopiero było, nie?
- A jedzenie, co można wymyśleć namniej zjadliwego?
- Surowa ryba, to chyba dość obrzydliwe...
- Tak....I jeszcze niech jedzą pałeczkami! Żeby nie mogli tego nijak złapać...
- A do tego niech siedzą na podłodze i ziębią sobie nerki...
- A język?
- Praktycznie niemożliwy do opanowania...
- Z dwoma alfabetami...tak!
- Nie, lepiej z trzema...
Proszę sobie wyobrazić, jaką mieli zabawę.
Nie rozumie pan o czym mówię? Już tłumaczę. Ale mówimy ciszej. Nikt nie powinien o tym wiedzieć. Panu mogę to powiedzieć, bo i tak się pan tego dowie na pokładzie samolotu. Mniejsza o to, czy wcześniej czy później: Japonia to kraj, który nie istnieje.
Wiem, że to wydaje się nieprawdopodobne. Ale proszę na mnie nie patrzeć takim zdziwionym wzrokiem...Japonia to tylko fasada. Chwyt marketingowy jak każdy inny. Wymyślono ją, żeby sprzedawać elektronikę. I zadziałało. Made in Japan to dziś najlepsza marka, żeby sprzedać samochód albo telewizor.
Też się zdziwiłem, jak mi o tym powiedziano. Słyszałem, że mówią o tym turystom, którzy już kupili bilet, tak jak pan właśnie.
Yoko Ono? Bystry pan. Ale muszę pana rozczarować, Yoko Ono to Chinka. Umie pan rozróżnić Chinki od Japonek? No właśnie, ja też nie. Normalne. Kupuje się dzieci chińskie po urodzeniu, daje się im fałszywe imię i każe udawać, że pochodzą z wulkanicznej wyspy zwanej Japonią. Są nawet takie podręczniki, które pomagają Chińczykom udawać Japończyków. Uczą się, a potem za cenę dobrej pensji odgrywają tę rolę całe swoje życie. To bardzo proste.
Pewnie zastanawia się pan nad tym samym, nad czym ja się zastanawiałem, jak się o tym dowiedziałem: a te piękne zdjęcia ogrodów i świątyń...?
Wszystko jest kwestią dobrego montażu. Najpierw zrobiono makiety, a z możliwościami dzisiejszych komputerów...A literatura, kino, gejsze i sake....? Tak samo. Wszystko wymyślone. Ale to już panu wytłumaczą. Ja znam tylko plotki.
Dam panu przykład, który mi został w pamięci. W Cuenca żyje pewien Rodrigo Melendez, który zajmuje się pisaniem powieści, które następnie podpisuje japońskimi nazwiskami. Zna pan Yukio Mishimę i Kenzaburo Oe? W rzeczywistości, to książki Rodrigo Melendeza. Wedle idei początkowej, pomysłodawcy mieli za zadanie wymyślić kulturę tak dziwną, żeby nikomu nie przyszło na myśl pojechać tam i to sprawdzić. Ale zna pan ludzi. Nigdy nie wiadomo, jak zareagują. Jakoś im przypadło do gustu spanie na ziemi, podziwianie rysunków przepełnionych przemocą i płakanie po zjedzeniu chrzanu wasabi. Nagle Japonia stała się popularna. A są ludzie, którzy na modach potrafię zbić niezły majątek.
Sushi wymyślił portugalski kucharz, ale nie miało ono wielkiego powodzenia, jeśli nie liczyć bezdomnych kotów, które gromadziły się wokół restauracji, w której pracował....Portugalia to nie jest bardzo modny kraj, nie ma co oszukiwać. Jak będzie miał pan wybór pomiędzy japońską a portugalską mikrofalówką to którą pan wybierze? No właśnie...Na początku sushi nazywało się pescado crude con arroz blanco i nie cieszyło się powodzeniem aż do chwili, gdy ktoś nadał mu egzotyczną nazwę i zrobił z niego tradycyjną, japońską potrawę. Reakcja ludzi przerosła jednak wszelkie oczekiwanie: nagle wszyscy zaczęliśmy jeśli to sushi jak głupi.
Niech się pan nie oburza, nie ma co składać skargi w biurze podróży. Zapewniam pana, że podróż się panu spodoba. W Almerii powstał kompleks o nazwie "Mała Japonia", tam można dostać wszystko, co tylko się panu zamarzy. W restauracji o nazwie "Osaka" szef kuchni, Sebastiao Cudeira, przygotuje panu najlepsze sushi, jakie pan kiedykolwiek jadł. Zapewniam pana, że gdyby Japonia istniała, nie znalazłby się lepszy szef kuchni niż ten gruby jegomość o różowych policzkach...
(...)
No dobrze, ostatnie pytanie....A ci wszyscy Japończycy i ich aparaty fotograficzne? Nie, nie ma ich aż tyle, nawet jeśli ma się takie wrażenie. Zawsze ci sami. Około pięćdziesięciu. Zatrudnia się ich po to, żeby podróżowali po świecie i robili zdjęcia. Praca taka sama, jak każda inna, nie uważa pan? (...)"

* * *

Pięknego czasu świątecznego dla Was wszystkich. Ja jutro ruszam prze Tokio pod górę Fuji, a w Święta obiecuję wpis gościnny moich obecnych gości:) Ściskam Was wszystkich najgoręcej (wbrew japońskiej okropnej pogodzie przez którą się przeziębiłam:(

3 komentarze:

  1. Adusia, piękny wpis, refleksyjnie się zrobiło :) Ja, aktualnie z Wrocławia, składam najlepsze życzenia Świąteczne dla Ciebie, Asi, Miśka, od nas wszystkich :) Bawcie się dobrze, pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  2. A, no i jeszcze wszystkiego najlepszego Świątecznego dla Rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Agatko, w imieniu całej naszej rodziny dziękuję za życzenia i my również życzymy Tobie i Twoim bliskim radosnych Świąt! Buziaczki z Japonii gdzie obmyślamy ten gościnny wpis. Asia i spółka

    OdpowiedzUsuń