środa, 1 lipca 2009


7月1日 czyli początek czwartego miesiąca w Japonii...jeśli odliczać od początku...Nie wiadomo za to, ile odliczać do końca...?!??? Sama bym chciała wiedzieć...

Z tej okazji (czwartego miesiąca) postanowiłam napisać coś na blogu, zwłaszcza, że w lipcu z tym pisaniem może być rożnie...egzaminy się zbliżają:((( Niestety, tym razem, żadnych wesołych opowieści nie mam...w naszej małej paczce atmosfera zmieniła się dość radykalnie, bo jednego z nas dotknęło bardzo smutne wydarzenie. Wszystkim nam jest więc teraz raczej smutno, refleksyjnie i tęskno do krajów, rodzin, przyjaciół, Ci, którzy mieli nie wracać na wakacje do domu, wracają (Pao)...Ci, którzy i tak zawsze za dużo myślą, na swoje nieszczęście, myślą jeszcze więcej (ja)....Jeszcze inni już się wyprowadzają z akademików (my czekamy do jesieni, kiedy juź po prostu musimy się wyprowadzić, na razie nam dobrze tak jak jest), Dawid się martwi, źe niedługo wraca do Iranu, a nie bardzo mu tam śpieszno...No i tak, każdy ma swoje problemy, problemy na obczyźnie różnią się tylko trochę od tych co się ma w ojczyźnie...

W zeszłym tygodniu doprowadziła mnie np. do szału "zasadniczość" japońskich pracowników banku, zgodnie z którą nie mogę robić przelewów ze swojego japońskiego konta aż do jesieni...Maksymalnie nielogiczne reguły i zasady rządzą czasem Japonią, ale prawowity Japończyk nawet tych zasad nie będzie próbował wyjaśnić, tylko przeprosi 10 razy i powie, że "się nie da"...Pierwszy raz w źyciu byłam zła, źe ktoś mnie przeprasza (bo ja nie chciałam, żeby pan mnie przepraszał i się kłaniał, tylko, żeby odklikał w systemie zablokowanie opcji przelewowej, ale nie, obcokrajowcy przelewy mogą robić dopiero jak pół roku wytrzymają w Japonii, czym chyba mają udowodnić, że nie uciekną z japońską gotówką do Ameryki, czy co...nie da się tych zasad zrozumieć, naprawdę...)W Polsce nikt by mnie za zasady nie przepraszał, tylko albo je obszedł albo mnie wyrzucił z jakiegoś urzędu czy coś...Nie wiadomo co gorsze, polska urzędowa niezasadniczość/nieuprzejmość (czyli wszystko zaleźy do jakiej pani w okienku trafisz, człowieku, a najlepiej to się módl, żeby miała dobry humor), czy japońska zasadniczość/uprzejmość, która człowieka niemiłosiernie drażni, jak potrzebuje jakąś zasadę obejść...To chyba tytułem morału, że nawet za polskimi paniami z urzędów można się stęsknić:)))

Chyba żadnych mądrzejszych podsumowań moich zakończonych trzech miesięcy w "krainie insektów" na razie nie mam...Jak coś mi przyjdzie do głowy, to jeszcze dopiszę...Piszcie i Wy, bo czasem tracę wiarę w to, czy blog jest najlepszym sposobem utrzymywania kontaktu...Jakoś mi się wydaje, że ja za mało wiem, co u Was, a bardzo bym chciała....No i ze względu na nieśmiałość w publikowaniu komentarzy zawsze też wątpię, czy więcej niż pięć osób, które moje wypociny komentuje, tu zagląda;)) Chyba nie jestem za bardzo poczytną bloggerką:))) Czy jakbym zaczęła używać niezbyt lubianego przeze mnie skype'a, to miałabym większe szanse na kontakt z Wami?? Obawiam się, że nie, bo jak u Was, jest wieczór i wszyscy wracacie z pracy, to u mnie jest 3 rano i z reguły śpię, a jak ja wracam z uczelni, to Wy wszyscy jesteście w pracy...Różnica czasowa jest do bani:(

Na koniec, tak zupełnie z innej beczki, do przyjacioł - fanów pewnego serialu...
Na pociechę obejrzałam sobie dziś po powrocie z uczelni 22 odcinek 5 serii Grey's (Maj, Karolka, Krzysiu - chętnie bym to z Wami obgadała, możecie napisać odpowiedź w formie komentarza na blogu, nie wiem, jak Wy, ale ja uważam, że cala 5 seria, a już zwłaszcza końcówka była po prostu ge-nial-na!!!)

P.S. Zdjęcie jest przeterminowane, bo z początku maja (odkąd kupiłam garnki i patelnię już chyba tak chudo nie wyglądam, dziś np. smażyłyśmy z Tajką naleśniki, które stały się już naszą środową tradycją, tyle tylko, że my je jemy na śniadanie; Miuu umie już nawet powiedzieć "naleśniki" po polsku, nauczyłam ją, taki mój wkład w krzewienie polskiego języka i kultury:)

7 komentarzy:

  1. A w ogóle to właśnie poczytałam sobie w internecie, że pora deszczowa z Japonii przeniosła się do Polski...woda w Złotych Tarasach...almost unbelievable!!!Jestem w szoku....

    OdpowiedzUsuń
  2. Sis, no zebys wiedziala ze w Polsce jest pora deszczowa, nawet mialam zamiar do Ciebie o tym napisac. Na przyklad wczoraj dzieki wielkiej burzy spedzilismy z Miskiem wieczor przy swiecach bo w naszej czesci Warszawy wysiadl prad. Trzeba przyznac ze mycie zebow przy tea-lights to jednak jest pewne przezycie. Wiec zdecydowanie rozumiemy teraz lepiej Twoje przezycia atmosferyczne! No i oczywiscie jak zwykle zapewniamy o aktywnym czytelnictwie bloga! Co prawda jesli zdecydujesz sie zaczac korzystac ze skype to tez bedziemy sie cieszyc ;) Buziaczki i trzymaj sie cieplo i nie mysl za duzo! Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Aduś, jestem, melduję się, wróciłam z delegacji, i czytam. Jeszcze o tej porze deszczowej, troszkę drżę o dolnośląskie zabezpieczenia przeciwpowodziowe, ciągle pada i pada...
    Ja się zgadzam z Asią, nie myśl za dużo, ja tak myślała i mi odpadł zausznik od okularów! Serio, a w Japonii taka naprawa kosztuje zapewne majątek!
    A no i nie rozumiem, dlaczego nie znalazłam się w nawiasie fanów Grey's:) tylko że ja już niestety skończyłam 5tą serię w całości - a teraz pustka, płacz i zgrzytanie zębów, i tak do jesieni...
    Mail jutro!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. he, he, Zagat, nie wiedziałam, że oglądałaś potem Grey's tak na bieżąco (ha, czyli udało mi się zarazić i Ciebie!bo o ile pamiętam zmusiłam Cię do obejrzenia kawałka drugiej serii ze mną w moje urodziny tak ze dwa lata temu...)No, też mam teraz pustkę po Grey's...Dzięki za dobre słowo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aduś,

    po przeczytaniu ostatniego posta i twoich wątpliwościach, dot. odwiedzin... jestem:)Wierna fanka wychodząca z ukrycia:)Aduś, czytam... regularnie śledzę wpisy - tak sobie myslę, ze takich cichych wielbicieli to masz więcej:)dlatego... czekam i krzyczę jeszcze:)))
    Buziaki mocno cię ściskam i całuje.
    Ania N

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, Kochane jesteście...trochę ostatnio tęsknota mi doskwiera, zwłaszcza na tle ostatnich smutnych wydarzeń tu u nas, więc tak jakoś mi potrzebne upewnienie się, źe jeszcze o mnie przyjaciele nie zapomnieli:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pora deszczowa dobiegła końca. Teraz mamy tropikalne deszcze, bo pogoda zaiste tropikalna:)Blog jest świetny, pewnie nie będę pierwszą osobą sugerującą jego wydanie w formie książkowej:)Przesyłam pozytywne wibracje, po krótkim acz BARDZO udanym urlopie w Zakopanem:)

    OdpowiedzUsuń