czwartek, 24 września 2009

9月25日 czyli "nadejszła wiekopomna chwila"...albo "these were the days of my life in the dorm" /wpis nostalgiczny i patetyczny:/

Dziś wyprowadzam się z akademika, tak ostatecznie, bo tak po trochu to wyprowadziłam się mniej więcej tydzień temu, a w każdym razie zaczęłam się wyprowadzać mniej więcej tydzień temu. Ale dziś wszyscy wyjeżdżają, wyprowadzają się, odlatują z powrotem do swoich krajów...(rano byłiśmy z Kubą na lotnisku odwieźć Renatę...) A ja siedzę w moim pustym pokoju i przypominam sobie, jak to było, kiedy tu przyjechałam i jak wyglądala moja pierwsza noc, opisana zresztą na blogu...Leżałam wtedy, nie mogąc zasnąć, i myślałam sobie, że NIGDY nie wytrzymam tu sześciu miesięcy, nie na tej "wsi", nie w akademiku z brudną, współną kuchnią, nie w Japonii...Zastanawiałam się, jak szybko mogę się wyprowadzić do centrum Osaki i w jakim stopniu mnie to zrujnuje...Zasnęłam, szczękając zębami z zimna i pocieszając się myślą o możliwości przeprowadzki...A potem było sześć miesięcy wypełnionych tyloma ludźmi, zdarzeniami, wspólnymi posiłkami w "czystej kuchni" (stała się czysta w porównaniu z męskim akademikiem:D), że jakoś zapomniałam o tej przeprowadzce, do chwili, kiedy naprawdę musiałam się przeprowadzić. I chociaż wiem, że dwa lata w akademiku z ludźmi około 30 roku życia to byłaby trochę taka nierzeczywista bajka...chociaż wiem, to jednak smutno mi, że nadszedł ten dzień, bo mieszkanie tutaj było jednym z najciekawszych i najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu i, jak każde dobre doświadczenie, skończyło się jakoś tak "za szybko".

Zaczyna się nowy rozdział, każdy z nas gdzie indziej albo "na swoim", tak trochę już bardziej dorośle, zdawałoby się...
Uwielbiam swoje nowe mieszkanie, jest naprawdę przytulne (nie mam jeszcze światła w dużym pokoju, więc wieczory spędzam przy świeczkach, może to dlatego;), da się do niego zaprosić więcej niż jedną osobę i się nie pozabijać z braku przestrzeni. Da się w nim żyć i mam nadzieję, że będę w nim bardzo szczęśliwa. I że zaludni się ono wszystkimi ludźmi, których spotkałam mieszkając w akademiku, a którzy choć wyjechali, nie wyjechali za daleko (Jana, Liv, Mauricio, Ahmed). Mam nadzieję, że niektórym z Was także uda się je zobaczyć na własne oczy:)))
Póki co, takie małe preview....



Pierwsze nocowanie w nowym mieszkaniu, w bardzo doborowym towarzystwie, nota bene, zdjęcia pochodzą z sesji pod tytułem "niewyspanie" ;)

Liv (Dunka)


Jana (zwana "Princess")


Moja ogromna przedpokojowa kuchnia:) /w standardach japońskich to jest luksus nad luksusy, te dwa palniki gazowe!!!!/


I mój pokój.....po wstawieniu łóżka (materacu) i mini stoliko-biurka już się dość skurczył, muszę przyznać;) Ale i tak jest dwa razy większy niż mój dotychczasowy pokój w akademiku...

No dobrze, idę spakować rzeczy najważniejsze (moje cenne patelnie!!!nie chwaliłam się, że dostałam bardzo fajny i drogi sprzęt kuchenny od wyjeżdżającej Austryjaczki?) i ruszam dalej. Nowy rozdział, nowe mieszkanie, nowe (prawie) wszystko. Ale chyba się nie boję...Japan made me stronger:D (nie freakoutuje już na widok niektórych dużych insektów, z zaznaczeniem co prawda słowa NIEKTÓRYCH:)

3 komentarze:

  1. Sis!
    rozumiejąc ogarniającą Cię nostalgię w związku z wyprowadzką z akademika, chciałabym Cię pocieszyć i powiedzieć Ci, że jestem pewna, że poza akademikiem będzie jeszcze fajniej! Nic się nie martw - tylko szybko załatw internet w nowym mieszkanku! Buziaczki! Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ada Ty w ogole jestes twardzielka jak tak sobie o tym wszystkim mysle, wiec nie wiem czy umiem sobie wyobrazic Ciebie w wersji "stronger" :) no ale co nas nie zabije to nas wzmocni. insekty z reguly nie zabijaja :) z wyjatkiem tych NIEKTÓRYCH ;D
    nostalgia jest potrzebna, bo to znaczy ze tamten etap byl dla Ciebie wazny, ale kroki naprzód tez sa potrzebne!
    mieszkanko przytulne bardzo - teraz to na pewno przyjade ;)

    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ada! Jeżeli nie dasz żadnego znaku życia w ciągu kilku dni to się tam przejadę szybciej niż myślisz!!!

    OdpowiedzUsuń