sobota, 9 maja 2009


5月9日

Czyli któryś z kolei wpis wyjaśniający, dlaczego nie można nie kochać Japonii...(a przynajmniej jej aspektu konsumpcyjnego:)

Zmęczona intensywnym końcem tygodnia, wybrałam się dzisiaj w towarzystwie dwóch dżentelemenów na zakupy "do miasta" czyli aż do Osaki, w okolice stacji Umeda. Szczerze powiedziawszy, planowałam wybrać się sama, ale wczoraj spotkałam w drodze do supermarketu mojego kolegę, Taja (jesteśmy u tej samej promotor:), z ktorym odbyłam trudną dla mnie językowo rozmowę na temat tego, jak idzie nam zaprzyjaźnianie się z "tutejszymi" (Japończykami i nie tylko...). Ponarzekaliśmy więc sobie, a co, bo faktycznie nasza sytuacja jest taka mniej jasna niż innych studentów i po raz kolejny w życiu (ja) a Pao po raz pierwszy jesteśmy w sytuacji pod tytułem: nie wiadomo do kogo i czego pasujemy. No i od słowa do słowa, Pao zgłosił chęć towarzyszenia mi w zakupach nazajutrz, bo przecież jako szanujący się Azjata nie wybrał by się na swoje zakupy sam, a skoro ja się wybieram (słowo wyjaśnienia: Azjaci uważają, że robienie czegokolwiek samamu wymaga odwagi, której nie posiadają albo też jest postrzegane jako największe w świecie dziwactwo...w pierwszym tygodniu Pao nieomal zemdlał jak się dowiedział, że ja prawie codziennie jadam sama i to do tego jeszcze w stołówce, przy ludziach!!!) to on się do mnie chętnie dołączy. Muszę powiedzieć, że trochę sobie nie wyobrażałam zakupów w towarzystwie mojego kolegi Taja i rozmawiania TYLKO po japońsku, więc przezornie rano zapewniłam sobie obecność Polaka - Kuby, który bardzo dobrze mówi po japońsku i ktory bez oporów zgodził się ułatwić mi tę wyprawę na zakupy...A zatem wyruszyliśmy w dzisiejszym upale, każdy z innym celem zakupowym...Po drodze odbyliśmy ciekawe dyskusje np. na temat tego, czy to prawda, że wszyscy Europejczycy uważają, że Azjaci są głupi...Nie wiem, skąd te pomysły, wczoraj to samo usłyszałam od Irańczyka, ktory mi powiedział, że jego koleżanka z Europy Wschodniej mu powiedziała, że wszyscy w Europie uważają, że Bliski Wschód to ciemnogród...No i masz potem to wszystko prostować. Nie ma to jak polityczno-światopoglądowe rozmowy za granicą. Przekrój od rewolucji islamskiej po Katyń...No ale ad meritum, tłumaczymy Tajowi, że nie, że Europejczycy uważają raczej, że Azjaci bardzo mądra naród i zdolna w matematyce i takich tam komputeropodobnych naukach. Trochę mu ulżyło. Potem wyszło za to, że dla Azjatów Europa i Ameryka to to samo, w sensie światopoglądu, wyglądu ludzi, etc...No więc mu tłumaczymy zawzięcie, że nie, że Amerykanie są od nas młodsi (w sensie kraju), mniej rozgarnięci politycznie (w sensie rządzących) i w ogóle :) I tak obalając jedne rasistowskie stereotypy, wzmacniamy inne:) Dojechawszy na miejsce, mamy do wyboru ileś tam świątyni konsumpcji, mnie uderza po kolei: fala gorąca, liczba pasów dla samochodów, liczba ludzi....i to jak się śpieszą...a myślałam, że ludzie na Marszałkowskiej szybko chodzą...Na pierwszy cel ataku wybieramy Yodobashi Camera czyli świątynię elektronicznej konsumpcji, gdzie Taj i Polak oglądają wszystkie sprzęty świata i obliczają, czy uda im się je zakupić, a ja podziwiam wszystko inne (aparat mam, komputer mam, co mi więcej potrzeba? a, nie, planuję kupić suihanki, czyli takie elektroniczne coś do gotowania ryżu, ale to w przyszłym miesiącu i w tańszym miejscu niż Yodobashi Camera). I, szczerze rzekłszy, zadziwiająco dużo się tego innego do podziwiania zebrało. Załączam zdjęcia...Działu skarpetek dla panów (we wszystkich kolorach tęczy) oraz działu sprzętu kuchennego (znów we WSZYSTKICH kolorach tęczy!!!), w innych działach wstydziłam się robić zdjęcia, bo było za dużo ludzi, ale te działy dobrze obrazują mój zachwyt nad tym, że w Japonii można kupić WSZYSTKO w kolorze, jaki się sobie tylko wymarzy!!!! Kosze na śmieci isteniją np. we wszystkich fluoryzujących kolorach, w zwykłych, metalowych, we wszystkich możliwych rozmiarach łącznie z koszem 10-cm!!! I jak tu, pytam się, nie lubić Japonii???? Za ten wybór, a przede wszystkim za te KOLORY???????????????????????????


łopatki do ciasta w kolorach tęczy....(mhm...Nigella by oszalała, tak samo jak ja, zresztą:)

tłum na przejściach przez ulicę....

dział męskich (sic!) skarpetek w Yodobashi Camera (można zaopatrzyć się jednocześnie w aparat, iPoda i super cool żółte skarpetki:)

8 komentarzy:

  1. Sis, bardzo mi sie podobaja te swiatynie zakupow - jak Cie znam to wykupilabys caly dzial sprzetu kuchennego co? My z Miszka tez bylysmy na malych zakupach ale w Polsce zdecydowanie mniejszy wybor, zwlaszcza jesli chodzi o kolory. Buziaczki! Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Tłum na przejściu dla pieszych - mój nmer jeden. Uświadamia, że w Warszawie nie jest jeszcze tak źle jak myślałam:)Bilet autobusowy do Osaki - X jenów. Zdjęcia przy regale z męskimi skarpetkami - bezcenne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, zgadzam się, Karolka z Twoją wersją reklamy mastercard:) Moc buziaków dla wszystkich warszawiaków i nie tylko, dziś zamiast konsumpcji zakuwam (góra zadań domowych do sufitu czeka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ada, jak Ci nie wstyd! W stolowce, przy ludziach? :)
    ale nie napisalas najwazniejszego, co sobie na tej wyprawie kupilas moja panno?

    ps. mail sie pisze :) praca magisterska tez :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tym zdjęciu z przejściem dla pieszych to dałbym głowę że to demonstracja Andrzeja Leppera i Samoobrony;) Ada Ty jesteś w Japonii a ja w ostatnią sobotę Wrocław odwiedziłem:) Pierwszy raz miałem okazję być w Twoim mieście i niestety nie za wiele miałem czasu by je zobaczyć, ale na tyle na ile się udało to zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie:) A co do kolorów w Japonii to już wiadomo w takim razie skąd firma Apple czerpie inspirację dla kolorystyki swoich produktów;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się te łopatki najbardziej podobają, chociaż na moje oko to bardziej wyglądają na przyrządy ogrodnicze niż kuchenne, ale możliwe, że się nie znam :)

    wrzuć, Ad, kiedyś zdjęcie z takiego sklepu z pałeczkami we wszystkich kolorach i deseniach (nie mam wątpliwości, że są), to ja się będę bardzo cieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Adrian, cieszę się bardzo, że zamieściłeś pierwszy komentarz, a jeszcze bardziej, że byłeś we Wrocławiu!!!
    Zagat, pałeczki Ci przywiozę w jakich tylko kolorach chcesz!!!
    Karolka, pracuję nad tradycyjną muzyką (nie zapomniałam, nie myśl!), ale jako muzyczny analfabeta jeszcze nic ciekawego nie znalazłam, dostałam tylko od Polki i Iranczyka cały zestaw japońskiego popu, jakbyś miała ochotę...pewnie tak ze czterysta piosenek...

    OdpowiedzUsuń
  8. Adula, doceniam wysiłek, ale chyba nie do końca się zrozumiałyśmy:) pop niet, tylko brzdękanie w instrumenty: bębęnek, bambusowe rurki, itp.:) Tylko nie biegaj specjalnie dla mnie po sklepach! Jeśli przypadkiem, kiedyś wpadniesz na taką niby muzykę poważną, etniczną to fajnie:)

    OdpowiedzUsuń