sobota, 30 maja 2009

5月30日

Czyli wiadomości z kraju pory deszczowej....

Dzisiaj będzie w telegraficznym skrócie, bo ten weekend mam równie intensywny, jak ostatni tydzień nauki, z tym, że na szczęście w weekend czekają mnie także intensywne, a miłe wydarzenia (wspinaczka do naszego lokalnego wodospadu ze znajomymi z Nary w dniu jutrzejszym, np.)...Mogłabym wybrać jakiś jeden temat, ale w tym tygodniu dużo się działo, więc żeby niczego nie pominąć zrobię taki telegraficzny skrót a la "7 dni tygodnia" (był kiedyś taki program na dwójce...)

PONIEDZIAŁEK:

Wróciliśmy na zajęcia, największa atrakcja, wszędzie stoją dezynfekatory do rąk, niektórzy wykładowcy noszą maseczki, studenci japońscy co poniektórzy też, żaden obcokrajowiec:))) Ale generalnie panika związana ze świńską grypą wszystkim pomału już przechodzi. I całe szczęście!

WTOREK:

We wtorek chyba nic się emocjonującego nie zdarzyło, w każdym razie nie bardzo sobie przypominam, żebym rejestrowała coś istotnego...Tak więc po prostu wtorek. Jak każdy inny wtorek w Japoni:)

ŚRODA:

Udało mi się własnymi siłami zablokować swój telefon komórkowy, tak że stał się zupełnie bezużyteczny do momentu odblokowania, ktore by się nie wydarzyło, gdyby nie to, że mam tu znajomych dobrze mówiących po japońsku...ja się z panem z centrum obsługi klienta nie za dobrze dogadywałam i myślę, że i ja i on byliśmy bardzo szczęśliwi, jak słuchawkę przejął Kuba...W ogóle w środę miałam dzień spod znaku piątek, 13-tego....

CZWARTEK:

W czwartek przeżyłam swoje "pierwsze" trzęsienie ziemi...Myślałam, że będzie dużo, duuuuuużo straszniej, a tak naprawdę było tak, jakby bardzo silny wiatr uderzył w szyby budynku, trwało to 2 sekundy i koniec...ponoć 4 stopnie, bo od 1-3 się nie czuję, to się dało poczuć, ale nawet nie zdążyłam się przestraszyć, jak już się skończyło. Tak więc "chrzest bojowy" za mną:)

PIĄTEK:

Miałam duży egzamin i go, niestety, oblałam, bo chociaż się bardzo starałam był to mój trzeci test ze znaków w tym tygodniu i już mi trochę siły nie starczyło...Poza tym byłam na naszych zwyczajowych już piątkowych zakupach polsko-tajskich (Tajowie nie tylko nie chodzą sami na zakupy, dowiedzieliśmy się też, że szanujący się Taj 500m podjeżdża taksówką - ponoć są tanie...)

SOBOTA:
Początek pory deszczowej, takich ścian deszczu jak dzisiaj tutaj to chyba nigdy jeszcze w Polsce nie widziałam, no chyba że przez chwilę, w trakcie letniej burzy...Ponoć tak będzie przez miesiąc-półtorej...na szczęście jest ciepło, więc nawet jak się przemoknie (trudno, doprawdy nie...), to pora deszczowa nie jest taka straszna...bardziej się boję letnich owadów niż tej pory deszczowej...a, zapomniałabym! Dzisiaj nastał też ten wiekopomny moment, kiedy po dwóch miesiącach bytowania na papierowych talerzykach albo pudełkach zip-lockowych zakupiłam: talerze, miseczki, patelnię, łopatkę do patelni oraz sałatowirówkę!!!!!!!! Wszystko w pasujących do siebie odcieniach różowego, dodam tylko, długo się nie mogłam zdecydować na kolor, ale w koncu dopierałam wszystko do koloru patelni, więc musiało być różowe albo czerwone:) Przy okazji, zamieszczę zdjęcia tego sprzętu:) Wreszcie mogę gotować w czymś więcej niż w jednym garnku!!!!!!!!!!!!!!Miałam jeszcze kupić urządzenie do gotowania ryżu, ale nie znalazłam taniego i poręcznego, więc to przy następnej wyprawie/okazji (wyprawa po talerze i patelnię zjadła mi pół dnia, tak to jest jak się mieszka w górach a chce się kupić teflon...:))))

To będzie mniej więcej tyle, nie są to wiadomości wagi światowej, ale małe okruchy mojej codzienności, którą się chciałam z Wami podzielić:) Przy okazji przepraszam za tegotygodniowe opóźnienia mailowe, na wszystkie maile odpowiem, o wszystkich Was bardzo myślę, ten tydzień mi po prostu minął za szybko i nie miałam tak naprawdę żadnego wieczoru z komputerem, żeby na spokojnie popisać...:( Me so sorry...

4 komentarze:

  1. Sis!!! Dzieki wielkie za wpis ktory czytam z Ostroleki i skad spiesze Ci doniesc ze nas bardzo interesuja takie male okruchy Twojej codziennosci, zupelnie w przeciwienstwie do wiadomosci wagi swiatowej ;) Wiadomosci wagi swiatowej nie ogladam w TV ani nawet nie czytam w sieci, a Twojego bloga sprawdzam pare razy dziennie! Buziaczki i milego niedzielnego wypoczynku! Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. :)trzymam kciuki za egzaminy i naukę! I gratuluję różowych sprzętów kuchennych:)Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. pociesze Pania Mistrzynie Rozowej Patelni ze u nas tez pora deszczowa. Leje od tygodnia! Sciany deszczu mam nawet uwiecznione wiec Ci przesle zebys nie zapomniala jak wyglada Polski deszcz :))
    i to nie jakis tam majowy deszczyk - w niedziele nawet gradobicie bylo we Wroclawiu.
    Czekam na kolejny wpis w przerwie w Twojej nauce, bo leze chora i nie mam co czytac :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Peczyzerko, wobec tego obiecuje maila (do konca tego tygodnia powinnam wyrwac jakas chwilke z komputerem) na chorobowe czasy, zdrowiej szybko!!!!

    OdpowiedzUsuń